Wczesne dostępy bywają różne. Idealnie byłoby dostać prawie gotową technicznie grę, w której nie ma pełnego kontentu. Często jest jednak tak, że dostajemy coś lekko powyżej bety, zabugowanego i z problemami. A jak wypadło wejście w EA gry krakowskiego Drago Entertainment? Tym chciałbym się z Wami podzielić w moich wrażeniach z kilku godzin spędzonych z Winter Survival. Zapraszam!
Zima zła, ale do okiełznania
Muszę przyznać, że na Winter Survival nie czekałem z wypiekami na twarzy. Myślałem sobie, że to coś w rodzaju YAPS (Yet Another Playway Simulator [nie jestem autorem jakby co]), tylko nie robiony przez PlayWaya i żyłem sobie w błogiej ignorancji. Jednak im więcej o grze czytałem, tym rosło moje zainteresowanie i aż mi głupio było, że tak myślałem.
Gra to, jak nazwa wskazuje survival. I to taki pełnokrwisty. gdzie naprawdę będziemy walczyć o przetrwanie.
Już samouczki, które moim zdaniem są bardzo pomysłowo zrobione pokazują nam, że nie będzie łatwo, ale wszystko jest do okiełznania. Lądujemy tutaj w osobnym, ograniczonym świecie i wybierając odpowiednią tabliczkę łopatologicznie i praktycznie omawiają każdy aspekt przetrwania w grze. Mi najbardziej podobał się ten z unikaniem, walką i odstraszaniem wilków. Bardzo się przydał, bo faktycznie jak niektórzy grę reklamują, interakcja z nimi jest bardzo ważna :-). Samouczki na plus, ale też konieczność, bo później gra skromnie dawkuje wiedzę.
Niedźwiedziu, na następnych zawodach cię pokonam!
W grze mamy dostępne dwa tryby z docelowo trzech: Historię i Survival, w obu dwa poziomy trudności. Tym trzecim trybem będzie Fala Mrozu.
Jeśli chodzi o Historię to też nie mamy całej dostępnej, ledwo prolog i jeden akt. Trochę mało, bo zabawy starcza na około 3, może 4 godziny. Opowiada on o wypadzie trzech kumpli w góry gdzieś w Ameryce Północnej, ale tej dziewiczej i praktycznie niezamieszkałej części. Wypad jak można się domyślić wymknął się spod kontroli, ale co się stało i jak to albo nie zostało wytłumaczone albo przeszło tak szybko, że mi umknęło. W prologu widzimy tylko tak zwane flashbacki bohatera, który wcale nie chciał dołączać do pozostałej dwójki, by potem mieć przebłysk z odstraszania wilka zaostrzonym palikiem. Są tam też jakieś opcje dialogowe, ale kompletnie bez znaczenia, bo co nie wybierzemy to i tak mamy to samo. Następnie przez chwilę przedzieramy się przez dzicz z jednym z naszych kumpli, by po chwili zostać zaatakowanym przez krwiożerczego wręcz niedźwiedzia. I od tej pory będzie on nas prześladował, a ja mam takie podejrzenie, że to on będzie ostatecznym antagonistą, nie te słynne już wilki.
W momencie jak już zostaliśmy sami, poczułem beznadzieję jaką mógłby poczuć człowiek w takiej sytuacji. Ale ruszyłem i muszę powiedzieć, że całkiem nieźle się bawiłem. To znaczy bawiłbym się gdybym nie doświadczał crashy co chwilę. Grę wyrzucało mi przy zaspokajaniu podstawowych potrzeb: piciu wody, jedzeniu czy nawet spaniu. A przy tym trzecim najbardziej bolało, bo to jedyna opcja zapisu stanu gry. Ogólnie nie polecam też tego trybu na początek jeśli chcemy poznać mechaniki, tutaj zaczynamy od kompletnego zera, bez umiejętności tworzenia narzędzi czy broni, budowania, czegokolwiek. Jesteśmy zdani na to co twórcy wrzucili do świata. Ale z drugiej strony trzeba przyznać, że zrobili to bardzo dobrze. Jeśli mamy odwagę i lubimy szperać znajdziemy wszystko co tylko potrzebujemy. Mi zabrakło tylko jakiś narzędzi i broni.
Lepszy smrodek niż chłodek
Jeśli jednak zdecydujemy się na tryb fabularny na początek to łatwiej oswoimy się aspektami wpływającymi na rozgrywkę. Tych mamy kilka rodzajów: podstawowe – zdrowie, energia i nawodnienie – sztampa.
Jedną z ważniejszych rzeczy jest też “trzymanie” odpowiedniej temperatury, poprzez ogrzanie się gdy zbyt długo narazimy się na silniejszy mróz. Ważna jest również temperatura spożywanego jedzenia. Nie wszystko można jeść na surowo, część (jak konserwy) trzeba podgrzać.
Potem już jest bardziej skomplikowanie. Najciekawszym systemem jest poczytalność. Różne negatywne efekty takie jak wyziębienie, przemoczenie czy nawet zasiedzenie w chałupie i uwaga poziom smrodu zwiększają procent niepoczytalności i gdy ten dobije do 100% “zyskujemy” negatywny perk. Ale nie są to tylko puste liczby. Możemy mieć np halucynacje, że królik jest wilkiem i aby się dowiedzieć że jednak nim nie jest musimy rzucić w niego śnieżką. Albo taki w którym ekran się bluruje i trzeba energicznie ruszać myszką, żeby z powrotem zrobił się wyraźny. Muszę przyznać, że jest to pomysłowo zrobione.
Poza tym mamy też system wzmocnień i osłabień w zależności od naszych akcji. Do tego dochodzi system zdobywania poziomów doświadczenia i tzw Adaptacji – tutaj już mamy tylko buffy. To wszystko jest najciekawszym aspektem rozgrywki w moim odczuciu i sprawia, że cały czas musimy coś robić. Nie ma siedzenia na zadzie.
Kamień + kijek = siekierka
Survivale stoją wytwarzaniem przedmiotów. I w Winter Survival nie jest inaczej, jednak jest to mocno uproszczone. W trybie historia nie mamy nic i nowe schematy zdobywamy po prostu podnosząc przedmiot co go nie widzieliśmy nigdy. I tyle. W trybie Survival mamy więcej, przede wszystkim fragmenty budynków, które możemy zbudować. Zanim jednak w ogóle przejdziemy do gry musimy odpowiedzieć na kilka pytań, które zdefiniują nam początkową lokację i scenariusz gry. Jeśli nie chce nam się kombinować (jak mi) to na wszystkie “Nie pamiętam” i dostajemy coś losowo.
Lądujemy więc w głuszy i zaczynamy zabawę. Jeśli chodzi o pozyskiwanie zasobów te podstawowe zdobywamy przez proste klikactwo, bez żadnej animacji. Proste narzędzia wytwarzamy wybierając je z menu i po prostu klikając prawy przycisk myszy i voila, mamy to. Najbardziej leniwie zrobione jest ścinanie drzewa. Po prostu podchodzimy, przytrzymujemy lewy przycisk myszy, drzewo po chwili pada i bum, znika zostawiając dwa pale i kilka gałęzi. Pale możemy porąbać. Jak zapytacie? Klikając, a jak 🙂 Jednak tutaj chciałbym poznać kto wpadł na to, żeby domyślnie wybrać ten sam przycisk co podnoszenie śnieżki. Nie zliczę ile razy nie trafiłem i podniosłem śnieg bez potrzeby, przeziębiając się przez to. W grze istnieją stoły do bardziej zaawansowanych rzeczy, jak np. stolarski czy krosno. Ale dalej jest to po prostu zebranie zasobów, podejście i kliknięcie. Koniec.
Są też specjalne przedmioty, jak manierka, walkie talkie czy latarka, które tą monotonię przerywają, ale to tylko wyjątki. Schematów jest faktycznie dużo, ale sam proces ich wytwarzania jest do bólu uproszczony.
Wilk człowiekowi człowiekiem
Gra jest ładna, tego nie można jej odmówić. Środowisko jest też dość pieczołowicie wypełnione treścią. Niby wszędzie zima, dookoła jak okiem sięgnąć biało, ale jak się bliżej przyjrzymy to tu jakaś jaskinia, tu jakaś kopalnia, tu opuszczone zabudowania, gorące źródła. Moja szperacka dusza została tutaj zaspokojona. Tylko tutaj trzeba było uważać, żeby nie nabrać za dużo bezwartościowych śmieci.
Technicznie jest przyzwoicie. O ile nie mogę przeboleć tych okazjonalnych crashy (z każdym dniem rzadszych), tak już akceptowalne dla mnie były spadki FPSów poniżej 30. Zazwyczaj jednak było powyżej.
Głupie za to wydały mi się te słynne wilki. W pewnym momencie przestałem się nawet nimi przejmować. Nie wiem, może to przez ten łatwiejszy tryb, ale wystarczyło kawałek uciec albo jak była pojedyncza sztuka to odgonić pochodnią i miało się spokój. A nawet jak mnie atakowały to wiele nie robiły. Potrafiły też magicznie znikać, ale i odwrotnie, materializować się nie wiadomo skąd za ścianą przeczesywanego przeze mnie budynku by potem przeniknąć przez ścianę. Z inteligencją fauny w ogóle jest problem, bo potrafiłem nawet do łosia podbiec z siekierką i go parę razy ciachnąć zanim uciekł.
Tupu tup po śniegu
Podsumowując krótko moje wrażenia po spędzeniu około 10 godzin z grą: pomysł dobry i nawet miejscami świeży, ale wykonanie nierówne. Poczytalność, adaptacje i efekty sprawiają, że często walczymy ze sobą i własnymi słabościami, ale z drugiej strony system wytwarzania przedmiotów i zbierania zasobów sprowadzony tylko do klikania prawego przycisku myszy i ten efekt ścinanego drzewa wybijaja z poczucia zaszczucia i walki nie tylko ze sobą, ale i z otoczeniem. Do tego crashe, które zdarzają się nie tylko mi to jest coś, co ciężko wybaczyć. No i tryb Historia dość ubogi, bo zapewnia grania na maksymalnie 4 godziny. Na dziś, kiedy to piszę kilka dni przed wejściem w EA, mam mieszane uczucia.
Jeśli jesteście w stanie zaakceptować pewne uproszczenia w wytwarzaniu przedmiotów czy niedostatki techniczne to Winter Survival jest ciekawą pozycją.
Plusy
- Ładna grafika
- Ciekawe zawiązanie historii
- Mnogość efektów, które musimy równoważyć
- Szczegółowo zaprojektowane środowisko
Minusy
- Crashe!
- Okazyjne spadki FPSów poniżej 30
- Niezbyt rozgarnięta SI fauny
- Uproszczone zbieranie i wytwarzanie przedmiotów
Drogi autorze… Dlaczego do recenzji pisanej na bazie nie swoich doświadczeń używasz nawet nie swoich, a oficjalnych screenów? To nie jest duży problem zrobić je samemu 🙂
Zazwyczaj korzystamy z oficjalnych screenów gry udostępnionych na karcie produktu Steam. Specjalnie dla Ciebie podmienię dwa na takie zrobione bezpośrednio w grze. Co rozumiesz poprzez „na bazie nie swoich doświadczeń”? 🙂
Że zrzuty ekranu nie moje to się zgodzę, ale nie rozumiem mówienia o tym, że to nie moje doświadczenia. Na jakiej podstawie to piszesz?
Drogi autorze… Dlaczego do recenzji pisanej na bazie nie swoich doświadczeń używasz nawet nie swoich, a oficjalnych screenów? To nie jest duży problem zrobić je samemu 🙂
Zazwyczaj korzystamy z oficjalnych screenów gry udostępnionych na karcie produktu Steam. Specjalnie dla Ciebie podmienię dwa na takie zrobione bezpośrednio w grze. Co rozumiesz poprzez „na bazie nie swoich doświadczeń”? 🙂
Że zrzuty ekranu nie moje to się zgodzę, ale nie rozumiem mówienia o tym, że to nie moje doświadczenia. Na jakiej podstawie to piszesz?