DREDGE to wyjątkowa wędkarska przygoda, która zabiera graczy w mroczną i złowrogą podróż. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się być prostą zręcznościową produkcją indie, tak w miarę zagłębiania się w morskie odmęty szybko zorientujemy się, że nad każdym niewinnym zadaniem wisi tutaj Lovecraftowski duch.
W DREDGE wcielamy się w rybaka, który przybywa do nadmorskiej osady Greater Marrow w poszukiwaniu pracy. Jego przybycie nie jest jednak łatwe, gdyż łódź ulega zniszczeniu przez gwałtowny sztorm, pozostawiając go na brzegu. Zanim więc jego historia rozkręci się na dobre, musi spłacić swój dług. Ta sekwencja doskonale oddaje niepokojący ton, który przenika całą grę.
Bardzo podobało mi się, jak delikatnie gra wyjaśnia podstawy rozgrywki, a kolejne mechaniki odkrywamy tu w swoim tempie. Oczywiście większość akcji jest prosta i logiczna, ale ta aura tajemniczości idealnie pasuje do dość przytłaczającego nastroju, jaki został tu wykreowany. Tym, co wyróżnia DREDGE na tle innych gier wędkarskich jest unikalna fabuła i atmosfera. Gra łączy w sobie elementy horroru i tajemnicy, powoli wciągając w swój mroczny świat.
Sama rozgrywka nie jest jednak skomplikowana, bo polega głównie na pływaniu i łowieniu, które nie jest niczym więcej niż prostą mini-grą. Cały proces wędkowania wygląda tak, że w odpowiednim momencie trzeba wcisnąć wymagany przycisk na kontrolerze. Brzmi banalnie, ale sprawiało mi to sporo przyjemności i nie czułem znużenia przez trwająca ponad 12 godzin historię. Oczywiście to tylko jeden z elementów rozgrywki, bo sama mechanika budowania progresu jest bardzo uzależniająca.
Grę zaczynamy z bardzo słabą łodzią, o niewielkim ładunku, niszczącą się od kilku uderzeń w byle kamień. Dodatkowo ogranicza nas czas, bo doba trwa tu bardzo krótko – za dnia jesteśmy względnie bezpieczni, ale w nocy szybko popadamy w obłęd i bez częstych odpoczynków bardzo ciężko jest przetrwać na morzu.
W DREDGE dużą rolę ogrywa zarządzanie ekwipunkiem, bo miejsca (zwłaszcza na początku) jest bardzo mało i każde pole jest na wagę złota. Twórcy zbudowali tutaj system przypominający nieco Tetrisa, ale u mnie pierwsze skojarzenie to była pamiętna walizka Leona z Resident Evil 4. Wielokrotnie trzeba zdecydować co ze sobą zabierzemy do doków porzucając mniej ważne ryby i skarby.
Motyw rozwoju naszej łajby jest bardzo absorbujący, całkiem rozbudowany i nie da się mu odmówić syndromu „jeszcze jednej tury”. Progres jest niezwykle odczuwalny. Lepsza prędkość i większa ładowność pozwalają na odrywanie kolejnych skrawków morza i sprawiają, że możemy nieco pewniej pływać w skąpanym we mgle obłędzie. A niepokój jest odczuwalny na każdym kroku, bo DREDGE nie polega na prostym zwiedzaniu oznaczonych na mapie punktów i zbieraniu kropek. Eksploracja przygotowana została tutaj w nieco staroszkolnym stylu, gdzie na uważnego gracza czego sporo niespodzianek, a odkrycie kolejnych mechanik sprawia dużo przyjemności.
Pomiędzy pływaniem a odwiedzaniem doków sporo rozmawiamy ze spotkanymi postaciami, poznajemy ich mroczne historie i wykonujemy proste zadania. Fabularnie gra nie zachwyca, ale raczej nie takie było jej zadanie – tu główne skrzypce gra jednocześnie spokojna i niepokojąca rozgrywka. Jak złapałem już mniej więcej o co chodzi w tej grze i jak prawidłowo się rozwijać to nie mogłem oderwać się od ekranu aż do napisów końcowych.
Projekt świata jest bardzo artystyczny, ma charakter i tworzy świetną atmosferę. Klimat buduje się tutaj poprzez wykorzystanie mgły, cieni i oświetlenia w połączeniu z niepokojącą ścieżką dźwiękową. Całość tworzy solidne poczucie niepokoju i zaszczucia. Nie jest to tytuł, w którym spotkacie zaawansowane efekty graficzne, ale minimalistyczna oprawa audiowizualna sprawdza się tutaj znakomicie.
Pod względem technicznym DREDGE działa idealnie na Steam Decku. Wydajność to w pełni stabilne 60 klatek na sekundę w natywnej rozdzielczości przy około 3 godzinach grania na jednym ładowaniu. Interfejs oraz wielkość napisów są w pełni dostosowane do małego ekranu.
Jeśli dotarłeś do tego miejsca to już wiesz, że DREDGE bardzo mi się spodobał. O ile nie jest to gra, która odmieni branżę i zdobędzie dziesiątki nagród, tak ciężko dopatrzeć mi się większych wad. To bardzo dobra produkcja – prosta, nastrojowa, niesamowicie wciągająca od początku do końca. Oczywiście nie każdemu spodoba się taki typ rozgrywki, jednak warto dać jej szansę. Na koniec jeszcze dodam, że gra nie posiada polskiej lokalizacji.
DREDGE: Świetna mała produkcja, która zaskakuje znakomicie zrealizowaną eksploracją i intryguje klimatem. – Gaming Mode