Niemal doskonały port bardzo dobrej gry
Wielokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, w których przeniesienie tytułu z konsoli na PC nie jest wcale takim prostym zadaniem, a zapewnienie odpowiednich opcji i możliwości skalowania ustawień graficznych jest kluczowe dla zapewnienia jak najlepszych doświadczeń na zróżnicowanych sprzętach. Na szczęście tym razem mistrzowie z Nixxes podołali zadaniu i dzięki temu mamy do czynienia z portem niemal doskonałym – Horizon Forbidden West Complete Edition można stawiać jako wzór jak powinny wyglądać konwersje gier na PC. Zanim przejdziemy do kwestii technicznych, opowiem Wam pokrótce o samej grze.
Horizon: Forbidden West to bardzo udana kontynuacja Zero Dawn
Ze względu na wcześniejszą premierę produkcji na konsolach Playstation 4 i 5, dzięki opinii recenzentów i graczy wiadomo już dobrze, że mamy tu do czynienia z tytułem z bardzo wysokiej półki. Horizon Forbidden West Complete Edition to gigantyczna gra akcji z elementami RPG w pięknym otwartym świecie, która bezpośrednio kontynuuje historię zakończoną w poprzedniej części – Zero Dawn.
Jest to typowy sequel, który stawia na “więcej i lepiej”, co wychodzi mu naprawdę dobrze. W grze ponownie wcielamy się w skórę Aloy, młodej łowczyni z plemienia Nora, która wyrusza w podróż po postapokaliptycznym świecie, gdzie natura odzyskała dominację nad ruinami dawnych cywilizacji, a ziemię zamieszkują pradawne, mechaniczne stwory. Akcja rozgrywa się w tytułowym Zakazanym Zachodzie, rozległym i różnorodnym terytorium, które obejmuje zarówno zatopione miasta, gęste dżungle, jak i majestatyczne góry.
Historia Horizon Forbidden West skupia się na misji Aloy, która dąży do odkrycia źródła tajemniczej zarazy, niszczącej świat i zagrażającej pozostałościom ludzkości. W trakcie swojej podróży spotkamy nowe plemiona, zarówno przyjazne, jak i wrogie, oraz będziemy musieli stawić czoła jeszcze bardziej zaawansowanym mechanicznym bestiom niż tym, z którymi mierzyliśmy się w Horizon Zero Dawn.
To oczywiście nie jedyne nowości. Gra oferuje znacznie większy i bardziej zróżnicowany świat do eksploracji, wprowadzając nowe ekosystemy i biomy, a także nowe mechaniki rozgrywki, w tym możliwość nurkowania i eksploracji podwodnych środowisk.
W kompletnej edycji mamy również dostęp do rozbudowanego dodatku Burning Shores, który jest swoistą kontynuacją głównej historii i jej kolejnym rozdziałem. Aloy przenosi się tam do wulkanicznego archipelagu Płonących Wysp, który powstał z ruin Los Angeles. To zupełnie świeże otoczenie, które cechuje się nowymi zagrożeniami i kolejnymi mechanicznymi przeciwnikami, którzy musieli dostosować się do ekstremalnych warunków.
Dodatek przeszedłem pierwszy właśnie dopiero przy okazji tej recenzji i jak dotąd to mój ulubiony etap ze wszystkich Horizonów. Twórcy udostępnili dość nieduży teren, który jednak wypchany jest po brzegi ciekawą zawartością, kładzie spory nacisk na fabułę, a także oferuje przyjemne i mocno osobiste interakcje między postaciami. Choć to nadal otwarty świat, tak można się tu poczuć jak w klasycznej liniowej produkcji, w której każde zadanie było starannie przemyślane i zaprojektowane.
Nie da się ukryć, że Horizon: Forbidden West to jedna z najładniejszych produkcji na rynku, która wprost błyszczy na Playstation 5 i PC, tak w przypadku Burning Shores jeszcze lepiej widać, że twórcy uwolnieni od ograniczeń PS4 (w przeciwieństwie do podstawowej gry, DLC wyszło tylko na aktualną generację) są w stanie jeszcze bardziej przekraczać granice technologiczne. Całość pochłonąłem w jakieś 7 godzin, które zleciało w mgnieniu oka. Jedyny zarzut jaki mam w tym przypadku to brak możliwości rozpoczęcia gry od tej historii, bo aby ją odblokować to trzeba ukończyć najpierw główną fabułę. Szkoda, bo choćby posiadacze konsol Playstation 4 mogliby dzięki temu wygodnie dokończyć historię Aloy na PC – podobne rozwiązania oferuje choćby CD-Projekt Red w Wiedźminie 3 i Cyberpunku 2077.
Czy to sequel doskonały?
Nie da się ukryć, że Horizon: Forbidden West bardzo mi się spodobał i zapewnił mi ponad 50 godzin bardzo dobrej zabawy. Pod względem mechanizmów rozgrywki mamy tu naprawdę spore ulepszenia w porównaniu do Zero Dawn – sterowanie jest dużo przyjemniejsze i bardziej responsywne, przedstawiony świat jest ciekawszy, mamy też większe zróżnicowanie przeciwników oraz dużo ciekawsze walki z bossami. Na pewno mniej spodobała mi się fabuła, bo kolejne ratowanie świata wypada bardziej blado niż pierwsze przygody Aloy w poszukiwaniu swojej tożsamości. No i siłą rzeczy kontynuacja nie jest aż tak świeża, jak pierwowzór.
Ogromne tereny wypełnione są tu często powtarzanymi zadaniami i aktywnościami, których zaliczenie nie zawsze jest satysfakcjonujące. Ze względu na to, że podstawową wersję gry zaliczyłem wcześniej na Playstation 5, tak tym razem skupiłem się bardziej na głównych misjach, co zaowocowało bardziej skondensowanym i ciekawszym doświadczeniem bez niepotrzebnych dłużyzn. Oczywiście jeśli planujecie grać po raz pierwszy to polecam skupić się na dokładnej eksploracji, bo poza prostymi zadaniami jest tu naprawdę dużo ciekawych sekretów i porządnie zaprojektowanych aktywności.
Takich portów chcę więcej
Wracając do samej konwersji wykonanej przez utalentowane studio Nixxes to odwalili oni kawał świetnej roboty. Wersja PC gry Horizon Forbidden West może nie wprowadza wielkich zmian w porównaniu do edycji z Playstation 5, ale posiadacze najmocniejszych komputerów mogą cieszyć się bardziej szczegółową oprawą graficzną w znakomitej płynności, a nawet osoby ze słabszymi sprzętami spełniającymi minimalne wymagania bez problemu dostosują ustawienia do własnych potrzeb.
Graj jak chcesz
Nixxes nie poszło na skróty w żadnym aspekcie. Forbidden West może dodatkowo pochwalić się pełnym wsparciem dla szerokokątnych monitorów (o proporcjach 21:9, 32:9 i 48:9), a także współpracą z najpopularniejszymi kontrolerami na rynku. Osobiście nie mogłem się zdecydować czy korzystać z myszki, która oferuje najlepszą precyzję, czy bawić się na Dualsense z jego haptycznymi wibracjami i adaptacyjnymi triggerami zwiększającymi wyraźnie immersję. Ostatecznie grałem po prostu na zmianę. Dla chętnych w opcjach znajdzie się nawet możliwość celowania z pomocą czujnika ruchu wbudowanego w pada od Playstation 4 i 5.
Na odpowiednim sprzęcie uzyskamy tu fantastyczną ostrość obrazu, ulepszoną odległość rysowania obiektów, poprawione filtrowanie tekstur i nieco większą ilość detali terenu. Dodatkowo nie jesteśmy tu ograniczeni żadnymi blokadami liczby klatek na sekundę, a komputer o mocy zbliżonej do PS5 jest w stanie osiągnąć nawet nieco lepszą jakość obrazu niż na konsoli, czego nie spotyka się często. Najbardziej ze wszystkiego zaskoczyła mnie obsługa technologii API Direct Storage, dzięki której tytuł wczytuje się nawet szybciej niż na sprzęcie Sony.
Tak naprawdę jedyny problem na jakie napotkałem to niedziałający suwak do ustawień jasności trybu HDR, jednak spodziewam się, że zostanie on naprawiony w najbliższej łatce, zwłaszcza, że gracze już sobie z nim poradzili.
Twórcy oddali nam szereg ustawień, które bardzo dobrze skalują poziom wydajności, więc nie ma tu sytuacji jak choćby w przypadku Dragons Dogma 2, gdzie przejście między najniższymi, a najwyższymi detalami zapewnia różnicę na poziomie maksymalnie kilkunastu procent. Dodatkowo płynność możemy poprawić za pomocą technologii takich jak AMD FSR 2, Intel XeSS czy DLSS.
Bogate ustawienia graficzne w Horizon Forbidden West Complete Edition na PC
Nvidia DLSS zasługuje na osobny akapit
Zwłaszcza ostatnia opcja jest warta pochwały, bo to jedna z najlepszych implementacji DLSS 3 w historii. W Horizon Forbidden West grałem na komputerze wyposażonym w Nvidia RTX 4080, Intel Core i7-10700k i 32 GB RAM co pozwoliło mi na niemal idealne 60 klatek na sekundę na absolutnie maksymalnych detalach przy skorzystaniu ze skalowania DLSS w trybie jakości. Najlepsze jest to, że szczegółowość obrazu w ruchu prezentowała się lepiej niż w natywnej rozdzielczości przy wbudowanym w grze wygładzaniu krawędzi TAA – poniżej znajdziecie proste porównanie, ale zrzuty ekranu tego nie oddają. Nie pomaga też dynamiczna pogoda i wyjątkowa ruchliwość Aloy.
Jeśli posiadacie kartę graficzną Nvidia RTX 4XXX to szczerze polecam wypróbować generator klatek, dzięki któremu bez żadnych kompromisów wydajność zwiększyła się u mnie do poziomu 110-120 klatek na sekundę. Po wyłączeniu rozmycia ekranu (za którym zazwyczaj nie przepadam) otrzymałem świetną jakość obrazu praktycznie pozbawioną jakichkolwiek artefaktów przy zachowaniu rewelacyjnej płynności. Z opóźnieniami również nie było żadnych problemów, bo tytuł oczywiście wspiera Nvidia Reflex, który znacząco redukuje input lag.
Szkoda, że na premierę zabrakło generatora AMD FSR 3, bo mogłaby to być ciekawa opcja dla posiadaczy pozostałych kart graficznych. Pamiętajcie jednak, że przed skorzystaniem z podobnych funkcji warto osiągnąć chociaż stabilne 50 klatek na sekundę, bo poniżej tej wartości nie da się zdziałać cudów.
Horizon Forbidden West na Steam Decku
I cudów nie można spodziewać się na najbardziej podstawowych komputerach, które nie spełniają minimalnych wymagań sprzętowych. Spędziłem kilka godzin z Horizon Forbidden West na Steam Decku i choć można tak grać, tak niestety wiąże się to z licznymi kompromisami. Na absolutnie minimalnych ustawieniach otrzymujemy mocno rozmytą grafikę, która obdarta jest z niemal wszystkich detali, a płynność rozgrywki nie zawsze dobija do 30 klatek na sekundę. Nie posiadam aktualnie innych handheldów, ale podejrzewam, że na ASUS Rog Ally czy Lenovo Legion Go można cieszyć się wyraźnie lepszą wydajnością. Twórcy nie powiedzieli jednak ostatniego słowa i nadal trwają prace nad poprawą płynności rozgrywki na Steam Decku, więc warto obserwować rozwój wydarzeń.
Podsumowując
Premiera Horizon Forbidden West Complete Edition na PC to doskonała okazja do ponownego wcielenia się w Aloy i kontynuowania historii poznanej w Zero Dawn. Jeśli graliście wcześniej na Playstation 5 to nie znajdziecie tu spektakularnych zmian, jednak sam port wykonany przez Nixxes pod wieloma względami ociera się o doskonałość. Sama produkcja jest naprawdę udana i zapewnia dziesiątki godzin bardzo satysfakcjonującej rozgrywki. Oby podobnie wyglądała premiera PC nadchodzącego w maju Ghosts of Tsushima – czego sobie i Wam po prostu życzę.
Plusy
- Piękna grafika – to najładniejsza oprawa graficzna na rynku jeśli weźmiemy pod uwagę gry bez raytracingu
- Optymalizacja niemal doskonała
- Mnóstwo opcji pozwalających dostosować wydajność do możliwości sprzętu
- Rewelacyjna implementacja DLSS 3
- Forbidden West to bardzo udany sequel, w którym poprawiono największe bolączki oryginału i dodano sporo nowości
- Dodatek Burning Shores jest świetny
Minusy
- Suwak do ustawiania HDR nie działa prawidło, co zapewne zostanie naprawione w kolejnej łatce
- Brakuje AMD FSR 3
- Trochę za dużo zapychaczy na mapie
- Fabularnie wypada słabiej niż Zero Dawn
- Brak możliwości rozpoczęcia rozgrywki od dodatku
Horizon Forbidden West Complete Edition: to znakomita propozycja dla miłośników gier akcji w otwartym świecie z bogatymi aspektami RPG. Port na PC jest niemal doskonały! – Gaming Mode
W Internecie kilka osób skarży się na problemy z płynnością rozgrywki (występuje judder, nieregularnie generowane FPS) po włączeniu Nvidia Reflex – nie zaobserwowałem tego u siebie, prawdopodobnie ze względu na ekran z VRR. Nixxes jest tego świadome, więc zapewne zaraz ogarną temat – HDR już naprawili. Pamiętajcie, aby grać na najnowszych sterownikach.
Mam platynę na PS5, ale jakbym wiedział że tak szybko wyjdzie to bym poczekał. SONY OSZUKALI! 😀
Fajnie że jest taka dobra optymalizacja na PC.
Jest już mod AMD FSR 3, który działa OK: https://www.nexusmods.com/horizonforbiddenwest/mods/13
Początkowo nie byłem przekonany czy to brać, bo jednak gra powinna kosztować mniej jeśli wychodzi po takim czasie na PC, ale cieszę się, że wybrałem Forbidden West zamiast Dragons Dogma 2. Na RTX 3070 mam ~60FPS w 1440p i wygląda pięknie.
Gra na PC wygląda obłędnie. Dawno nie widziałem tak świetnej grafiki 😀
Szczerze to chyba tylko Alan Wake 2 i Cyberpunk 2077 na pełnych detalach z RT wyglądają lepiej.