Ostatni kwartał 2024 roku może zapisać się w historii jako jeden z najlepszych okresów dla posiadaczy VR. Niedawno otrzymaliśmy bardzo przyjemnie odświeżone Arizona Sunshine Remake, fantastycznego Batman Arkham Shadow, a już od dziś przed pierwszymi graczami (edycja Deluxe jest już dostępna!) otworzy się pełnoprawne Metro o podtytule Awakening. Jest to produkcja stworzona w pełni z myślą o wirtualnej rzeczywistości, która cechuje się doskonałym odwzorowaniem wykreowanego przez Dmitrija Głuchowskiego świata, niezwykle przytłaczającą atmosferą i bardzo solidnie zrealizowanymi mechanikami rozgrywki.
Co działo się przed Metro 2033?
Metro Awakening przenosi nas do 2028 roku, pięć lat przed wydarzeniami znanymi z Metro 2033. Gra jest wiec prequelem oryginalnej serii i rozwija wcześniejsze wydarzenia w uniwersum zniszczonym przez nuklearną apokalipsę, w którym ocaleni schronili się w mrocznych tunelach moskiewskiego metra. Pokierujemy tu losami Serdara, który swoje wcześniejsze życie poświęcał przede wszystkim na leczeniu innych, a teraz zmuszony jest wyruszyć w najmroczniejsze zakamarki tego świata w poszukiwaniu niezbędnych psychotropów dla swojej żony, która od wielu lat nie może poradzić sobie po śmierci dziecka.
Nie jest to lekka historia, a już sam prolog potrafi być dość wstrząsający, zwłaszcza, że immersja w VR jest nieporównywalnie bardziej namacalna w porównaniu do płaskiego ekranu. Później fabuła rozwija się tu stopniowo, momentami nawet chyba nawet zbyt powoli, co przypomina w budowie standardowe gry z serii. Przestoje między kluczowymi wydarzeniami bywają tu dość długie, ale twórcy wynagradzają to niezwykłym klimatem i ekspozycją wizualną. Interakcji między występującymi tu postaciami nie ma zbyt wiele, jednak nawet prosta rozmowa przez radio z nieco szalonym szefem stacji potrafi zbudować odpowiednią więź.
Świat przedstawiony w Metro Awakening to zamknięty, dość klaustrofobiczny labirynt, w którym na każdym kroku może czaić się niebezpieczeństwo. Ze względu na wszechobecny mrok i radioaktywne pyły niemal przez całą rozgrywkę czułem się tu niemal zaszczuty. Nigdy nie wiadomo co czeka nas za rogiem, a nawet podstawowe czynności wymagają tu trochę uwagi.
Wracają znane elementy rozgrywki
Choć przy produkcji gry nie brało udziału studio odpowiedzialne za poprzednie części to czuć tu ich ducha niemal na każdym kroku – nasza latarka wymaga częstego ładowania, a maska przeciwradiacyjna szybko staje się zaparowana. W przypadku oświetlenia oczywiście sytuacji nie poprawimy jednym kliknięciem przycisku, a trzeba sięgnąć ręką za ramię, wyciągnąć plecaczek, a następnie przenośną ładowarkę i kilkoma ruchami dostarczyć choć trochę energii. Problemy z widocznością rozwiążemy przez przetarcie okolic headsetu, ale nie można też zapomnieć o specjalnych filtrach, których stan sprawdzimy na zegarku znajdującym się na naszym nadgarstku. O ile w spokojniejszych sytuacjach powyższe czynności to przede wszystkim atrakcja budująca immersję, tak w momencie kiedy jesteśmy w środku walki, a naszym oczom ukazuje się ciemność to ciśnienie podnosi się w mgnieniu oka.
Podobne działania wykorzystywane są w eksploracji, gdzie musimy odblokować i zasilić kolejne przejścia lub wystartować z kolejką. Wyciąganie kabli od akumulatora i ładowanie urządzeń sprawia frajdę, ale dość szybko staje się powtarzalne. Jeśli chodzi o opcjonalną interaktywność to Metro Awakening niestety niczym się nie wyróżnia. Możemy zagrać na gitarze czy pianinie, otworzyć kilka szafek, podnieść pojedyncze elementy – to tyle. Gra jest bardzo liniowa i wydaje się nieco sterylna pod względem budowy. Żałuję, że twórcy nie chcieli tu trochę poszaleć pod względem fizyki, a i nie obraziłbym się na kilka nieco bardziej otwartych etapów. Mimo drobnych problemów z dynamiką zabawy nie jestem w stanie narzekać tu na całościowe doświadczenie i przez te 9 godzin bawiłem się naprawdę dobrze.
Po cichu lub na pełnej
Poza nastrojową eksploracją w Metro Awakening czeka nas też sporo walki z mutantami i ludźmi. W zależności od sytuacji stajemy przed wyborem czy lepiej się zakraść za plecami wroga, czy też bez żadnych skrupułów wejść w sam środek akcji. Zasoby są tu dość ograniczone, więc każdy nabój ma znaczenie, a dodatkowo w wirze walki czasem ciężko zapanować nad samym przeładowaniem broni, które podobnie jak w innych produkcjach VR wymaga szeregu czynności. Starcia dzięki temu są intensywne i nieprzewidywalne, zwłaszcza jak dodamy tu wspomniane wyżej atrakcje związane z latarką. Skradanie zrealizowano przyzwoicie – ludzi można ogłuszać z pomocą rąk lub zabijać pistoletem z tłumikiem. Powraca też kusza i dynamiczne starcia z użyciem broni stacjonarnej.
Vertigo Games zadbało o to, aby umożliwić dostosowanie rozgrywki pod potrzeby większości graczy. Mamy tu trzy poziomy trudności, możliwość grania na stojąco lub siedząco oraz wiele modyfikatorów komfortu sterowania. Osobiście nigdy nie miałem problemów z chorobą lokomocyjną, więc przez całą zabawę miałem wyłączone wszelkie pomoce, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby uruchomić sobie skokowy obrót kamerą i teleport. Ze względu na stosunkowo niewielką interaktywność otoczenia nawet rozgrywka na siedząco była dla mnie w pełni wygodna, co nieczęsto ma miejsce – nawet w grach, które posiadają taką opcję.
Oprawa audiowizualna
Metro Awakening ogrywałem w wersji PC na Meta Quest 3 z pomocą Virtual Desktop. Produkcja od razu rozpoznała wszystkie przyciski kontrolerów i sama obsługa była bezinwazyjna – jedynie czasem ciężko było wejść do głównego menu i zamiast niego odpalała mi się nakładka Steam. Na RTX 4080 i procesorze Intel Core i7-10700k nie napotkałem na żadne problemy z wydajnością, a tytuł działał na maksymalnych ustawieniach graficznych w 120Hz po ustawieniu skalowania rozdzielczości na ok. 60%. Wydaje mi się, że powyżej 50% włącza się supersampling, bo nawet na wspomnianych wyżej opcjach obraz był bardzo czytelny i szczegółowy, a przejście na 100% absolutnie katowało wydajność.
Sama oprawa graficzna niestety mnie trochę rozczarowała. O ile oświetlenie i wielu pomieszczeń prezentuje się fantastycznie, tak ilość tekstur w niskiej rozdzielczości psuła odbiór całości. Dodatkowo widać tu spory recykling obiektów, a i same miejscówki bywają za bardzo do siebie podobne. Trzeba mieć jednak na uwadze fakt, że gdyby nie mocno ograniczone wydajnościowo sprzęty Meta Quest to prawdopodobnie gra nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, a to właśnie one mają największy sens pod względem finansowym.
Za to oprawa dźwiękowa to pierwsza liga – przygrywające w tle utwory doskonale budują klimat i idealnie pasują do uniwersum, niepokojące odgłosy dodatkowo podkręcają atmosferę niepokoju, a aktorzy głosowi odwalili kawał dobrej roboty. No i jest to jedna z nielicznych gier VR w polskiej wersji językowej z napisami.
Podsumowując
Metro Awakening jest bardzo ambitnym podejściem do odtworzenia uniwersum w wirtualnej rzeczywistości, które z jednej strony ma niesamowity klimat i świetnie wplecione realistyczne mechaniki rozgrywki, ale z drugiej może nieco rozczarować nierównym tempem rozgrywki. Ja lubię spokojniejsze gry nastawione na atmosferę, więc przez większość czasu bawiłem się tu naprawdę świetnie. Nie jest idealnie, ale to pełnoprawny tytuł z niewielkimi kompromisami, który bez dwóch zdań jest godny polecenia wszystkim fanom serii Metro i miłośnikom VR.
- Ciekawa fabuła
- Fantastyczny klimat Metro
- Bardzo dobrze zrealizowana walka i przyjemne skradanie
- Mnóstwo opcji dostosowania rozgrywki pod siebie
- Świetna oprawa dźwiękowa
- Wiele elementów "płaskiej" serii trafiło tutaj i sprawdza się świetnie w VR
- Rozczarowująca oprawa wizualna
- Nierówne tempo rozgrywki
- Ograniczona interaktywność otoczenia
Metro Awakening: to zaskakująco udana próba przeniesienia uniwersum Dmitrija Głuchowskiego do wirtualnej rzeczywistości. Pewne problemy z tempem rozgrywki wynagradza tu świetny klimat i bardzo solidne mechaniki rozgrywki. – Gaming Mode