Endzone 2 to kolejny tytuł osadzony w świecie po apokalipsie, gdzie przyjdzie nam zarządzać ocalałymi i odbudowywać cywilizację z popiołów przeszłości. Gra, opracowana przez Gentlymad Studios i wydana przez Assemble Entertainment, stara się wyróżnić wśród tłumu gier o budowie miast. Jednak mimo pewnych interesujących pomysłów i solidnej mechaniki, ostatecznie pozostawia po sobie mieszane uczucia. Gra wchodzi w ramy znane fanom gatunku, lecz w tej formie nie przynosi satysfakcji. Wręcz przeciwnie – od samego początku wzbudza frustrację i rozczarowanie.
Od pierwszych chwil Endzone 2 daje jasno do zrozumienia, że będziemy musieli zmierzyć się z surowymi warunkami. Gra rozpoczyna się od wysłania ocalałych w świat pełen ruin i zniszczonych krajobrazów. Po założeniu pierwszej osady, trzeba zacząć dostarczać podstawowe zasoby: wodę, jedzenie, drewno i złom. Niby klasyczna procedura w grach o budowie miast, jednak od razu zaczynają się problemy.
Największą przeszkodą jest tu brak przestrzeni. Teren, na którym można budować, jest bardzo ograniczony, a każda decyzja o rozmieszczeniu budynków wpływa na dalszy rozwój osady. Choć początkowo planowanie miasta wydaje się interesującym wyzwaniem, szybko zaczyna nużyć. Miejsca na nowe budynki brakuje, a niewygodne ukształtowanie terenu zmusza do podejmowania niewygodnych decyzji. Możliwości rozwoju są tu znacznie ograniczone, co rodzi frustrację. Często miałem wrażenie, że gra zmusza mnie do podejmowania decyzji wbrew zdrowemu rozsądkowi, co obniżało przyjemność z rozgrywki.
Endzone 2 oferuje solidny system zarządzania zasobami, ale w praktyce nie daje on wiele frajdy. Rozdzielanie pracy pomiędzy różnymi budynkami oraz optymalizowanie produkcji to w teorii jeden z fundamentów gry, jednak brak płynności i intuicyjności w tym procesie sprawia, że szybko staje się to irytujące. W grze znajdziemy sporo różnych budynków do postawienia, ale często są one do siebie bardzo podobne, a różnice w ich funkcjonowaniu nie są wyraźnie zaznaczone.
Zbyt duża liczba zasobów, które muszą być zarządzane, stwarza niepotrzebny chaos. Gra oferuje wiele mechanik związanych z przetwarzaniem materiałów – od zbierania surowców, przez tworzenie półproduktów, po finalne towary. Problemem jednak jest to, że te procesy nie są zbyt interesujące. Sprowadza się to do ustawiania kolejnych budynków w niewielkiej przestrzeni, a potem obserwowania, jak zasoby przepływają pomiędzy nimi w dość monotonny sposób.
Nie pomaga tu także system specjalizacji osad. Choć teoretycznie każda z nich powinna skupić się na produkcji jednego typu zasobów, w praktyce wygląda to jak dodatkowy element komplikujący rozgrywkę, zamiast ją urozmaicać. Wszystko to składa się na grę, w której optymalizacja produkcji i zarządzanie zasobami bardziej męczy, niż daje satysfakcję.
W Endzone 2 znajdziemy szereg losowych wydarzeń, które mają urozmaicać rozgrywkę. W teorii te wydarzenia, takie jak susze, choroby czy opady radioaktywnego deszczu, miały dodawać napięcia i dynamiki. W praktyce jednak często czułem, że są one jedynie przeszkodą, która nie wnosi nic ciekawego do rozgrywki.
Zamiast skłaniać do przemyślanego planowania, zdarzenia losowe wymuszają na nas podejmowanie chaotycznych działań naprawczych. Zamiast strategicznego podejścia do rozwiązywania problemów, gra zmusza do bieżącego gaszenia pożarów – dosłownie i w przenośni. Przykładowo, kiedy zasoby wody zaczynają gwałtownie spadać podczas suszy, nie pozostaje nic innego jak zmniejszyć liczbę produkowanych innych zasobów i w desperacji szukać nowych źródeł wody.
Jednym z ciekawszych elementów Endzone 2 jest możliwość wysyłania konwojów na wyprawy w poszukiwaniu zasobów. Każda taka misja pozwala zdobyć cenne surowce oraz punkty wiedzy, które można przeznaczyć na rozwój technologiczny. Niestety, i tu pojawia się problem. Choć pomysł eksploracji ruin i opuszczonych miast brzmi interesująco, w praktyce mechanika ta szybko staje się monotonna.
Po kilku wyprawach zauważyłem, że wszystko wygląda bardzo podobnie – jedynie zmieniają się zasoby, które zdobywam. Zamiast angażującej przygody, eksploracja sprowadza się do powtarzalnego klikania i zbierania tego, co napotkam na drodze. Brakuje tu jakiejkolwiek głębszej warstwy fabularnej czy emocjonalnej, która mogłaby urozmaicić te wyprawy.
Rozwój technologiczny w Endzone 2 opiera się na zbieraniu punktów wiedzy i surowców, które są niezbędne do odblokowywania nowych budynków. Na pierwszy rzut oka wygląda to całkiem sensownie, jednak w praktyce drzewko technologiczne jest jednym z bardziej frustrujących elementów gry.
Każda nowa technologia wymaga nie tylko punktów wiedzy, ale także określonych zasobów, co zmusza nas do częstego przerzucania zasobów między osadami. Nie jest to jednak proces płynny ani satysfakcjonujący. Często zdarzało się, że musiałem przekazywać minimalne ilości surowców z jednej osady do drugiej, aby móc odblokować konkretną technologię, mimo że ogólnie rzecz biorąc, miałem wszystko, czego potrzebowałem. To niepotrzebne komplikacje, które nie dodają głębi, a jedynie wydłużają rozgrywkę.
Pod względem wizualnym, Endzone 2 prezentuje się przeciętnie. Postapokaliptyczne krajobrazy są wprawdzie dość klimatyczne, ale grafika w grze nie oferuje niczego, co wyróżniałoby ją na tle innych tytułów tego gatunku. Choć osady są pełne detali – od ludzi spacerujących po ulicach, po jedzenie na stołach w budynkach – to wszystko zaczyna się zlewać w jedno po kilku godzinach grania. Tereny są szare i monotonne, co dobrze oddaje postapokaliptyczną atmosferę, ale niestety brakuje w tym jakiejkolwiek wizualnej różnorodności, która mogłaby przyciągnąć uwagę na dłużej.
Endzone 2 miał potencjał, by stać się ciekawą alternatywą dla innych gier o budowaniu miast, zwłaszcza w postapokaliptycznym klimacie. Niestety, w obecnym stanie gra jest bardziej frustrująca niż satysfakcjonująca. Mechaniki, które miały dodawać głębi, często są źródłem frustracji. W tym momencie zalecam się wstrzymać z zakupem i czekać na rozwój we wczesnym dostępie.