Trepang² – czyli jak w cztery osoby zrobić naprawdę dobry shooter, który został ochrzczony przez graczy duchowym spadkobiercą F.E.A.R. A ja tego nie kupuję!
[steam item = 1164940]
Na sam początek dostajemy przyjemną skradankową sekwencję, w której próbujemy wydostać się z tajemniczego miejsca, gdzie byliśmy przetrzymywani. Unikamy konfrontacji z uzbrojonymi strażnikami lub uciekamy przed nimi, gdy już nas namierzą. Przekradając się dalej, napotykamy dziwnego jegomościa z kataną, który jest najprawdopodobniej naszym wybawcą. Nie jest jasne dlaczego zaraz po uwolnieniu nas popełnia samobójstwo. Może nie wytrzymał presji? Dla tych wszystkich, którzy boją się, że to spoiler – nie obawiajcie się, bo fabuła nie jest najmocniejszą stroną tej produkcji. Ta pierwsza sekwencja jest w zasadzie, jak to zwykle bywa, mini samouczkiem: jak kucnąć, jak po cichu wyeliminować przeciwnika i inne tym podobne kwestie. Od lat jesteśmy uczeni tych mechanizmów w pierwszych minutach większości produkcji.
Kule, topory i skręcanie karków
Gdy już uda nam się wydostać, gra na dobre się rozkręca. Trafiamy do tajnej bazy, gdzie dowiadujemy się, że trzeba wyeliminować złoczyńców próbujących zawładnąć światem. Ziewając już na odprawie, czekajałem, aż będę mógł uzupełnić magazynki i ruszyć. O! I fabułę produkcji mamy za sobą. W zasadzie całość historii opiera się na kliszach super żołnierza, który musi pokonać złą organizację, eliminując po kolei mniejszych lub większych arcy badasów.
Wyrzynamy też po drodze zastępy bezimiennych najemników, ale kto by się nimi przejmował. Tak naprawdę nie o fabułę w tej grze chodzi, a najlepszą rzeczą jest tu po prostu rozwałka, jaką robimy na kolejnych wypadach z bazy. Samych fabularnych misji mamy 6, jak i 6 dodatkowych. Odpalamy jakąś, i po krótkim ekranie wczytywania siejemy zniszczenie w rytm energetycznej muzyki, urywając wrogom główki i rączki podczas efektownej wymiany ognia.
Mechanicznie gra jest naprawdę dobrze zrobiona, do wyboru mamy kilka rodzajów broni: pistolet, broń długą, strzelbę, granaty, miny, noże czy nawet topory. Oj, jest czym eliminować kolejnych przeciwników na naszej drodze, oj jest. Do tego wszystkiego dostaliśmy bullet time, który tylko urozmaica rozwałkę. Mamy też dość rozbudowaną destrukcję otoczenia, bo gra stworzona jest na Unreal Engine 4, więc poza fruwającymi w powietrzu ciałami wrogów lata również wszystko wokół (za poszczególne zniszczone rzeczy wpadają nawet osiągnięcia).
Różowy Komandos
Przed i po każdej misji, będąc w bazie, mamy możliwość zmian kosmetycznych naszego super żołnierza. Nie wiem, po co to komu, bo poza rękoma i czasem nogami nie widzimy się zupełnie, no ale taka opcja jednak jest. Można więc i biegać w różu, jeśli komuś na tym będzie zależało.
Alma, Alma, gdzie jesteś?
Mam duży problem z tym porównaniem Trepang² do F.E.A.R., bo nie czuję tu tej grozy i horroru. Mamy tu wprawdzie kilka jumpscerów, jakieś sekwencje ucieczki przed przeciwnikiem, którego nie możemy pokonać, ale to tak naprawdę to tyle. Same wątki horrorowe zostały bardzo okrojone, i jeśli mam być szczery, bardziej straszyły mnie dźwięki kolizji mojej postaci z obiektami, gdy próbowałem się po cichu gdzieś przedostać, niż to, co powinno tak naprawdę wywoływać szybsze bicie serca. Już nawet nie wspomnę o “żygoludkach”, którymi w pewnym etapie musimy rzucać w reaktory – bardziej to śmieszne niż straszne. Jest też pewna sekwencja w grze, która do złudzenia przypominała mi wizualnie creepypastę z 2019 roku o tytule ”The Backrooms” i zastanawiam się, czy twórcy się na niej wzorowali, czy to już tylko moja wyobraźnia.
Trepang² vs The Backrooms
Trepang² na Steam Decku
Gra działa również na Decku, mając przyklepaną pełną zgodność (co ciekawe, w Proton DB jest tylko złoto, a nie platyna, co sugeruje jednak jakieś problemy z tą produkcją). Z ustawieniami wysokimi mamy coś pomiędzy 40 a 50 FPS, a gdy zejdziemy na ustawienia średnie, możemy szaleć nawet w 60 ramkach. Osobiście, przy zamkniętym charakterze lokacji i dynamice rozwałki na ekraniku Steam Decka, nie widziałem zasadniczych różnic między ustawieniami HIGH a MEDIUM.
Podsumowując
Wizualnie i dźwiękowo jest naprawdę przyzwoicie, powiedziałbym, że nawet dobrze. Strzelanie jest takie, jakie powinno być: soczyste, krwawe i uzależniające. Znajdźki są? Są, i to dość sporo dla tych, co lubią sobie poczytać w przerwie od bullet time. Jedno mnie zastanawia: Trepang² da się ukończyć w mniej niż 7 godzin, a mimo wszystko finalny achievement posiada mniej niż 30% graczy. Dlaczego? Jeśli macie ochotę, podzielcie się swoimi spostrzeżeniami na ten temat w sekcji komentarzy.
Trepang²: Czy polecam? Tak, i to bardzo, pomimo wszystkich zastrzeżeń. Jeśli lubicie dynamiczne strzelanie, dajcie tej grze szansę, bo warto. – Recenzja gościnna